poniedziałek, 24 sierpnia 2015

#24 Żegnajcie

         Gdy wyszedł, poczułam taką jakby pustkę. Dlaczego on mi to wszystko mówi? Chce żeby poczuła się jeszcze gorzej? Myślałam ,ze to niemożliwe, ale jednak. Już wiem dlaczego jest liderem gangu. Nawet własnej siostrze potrafi wygarnąć takie mocne słowa prosto w twarz, bez żadnego żalu czy poczucia winy.
- Masz racje. - Wyszeptałam cicho sama do siebie. Te słowa były odpowiedzią na wcześniejsze zdanie chłopaka.
*
- Zamknij się wreszcie.
- Dobra. - Odparł wstając z mojego łóżka i kierując się do wyjścia z pokoju. - Staczasz się. - To były jego ostatnie słowa przed zamknięciem drzwi. 

*
 Chciałam zniknąć, tak aby nikt  już nie miał przeze mnie niepotrzebnych kłopotów, w końcu byłam tylko problemem dla właściwie każdego. Może to przez ten nagły przypływ adrenaliny, lecz postanowiłam znów udać się po moją kochaną przyjaciółkę (czyt. żyletkę). Wiem, że  miałam już tego nie robić, ale powiedzcie mi - jak? Po prostu w mojej sytuacji jest to niemal konieczne. Może i bym tego nie robiła, gdybym miała osobę której mogłabym się wyżalić i prosić o pomoc.

Poszłam do bezszelestnie do łazienki po wspomniany przedmiot , po czym wróciłam i usiadłam na ziemi opierając się o bok łóżka.

Miejmy to już za sobą...

Zrobiłam pierwsze cięcie. Czy pomogło? Nie. Mój mózg domagał się więcej. To podobnie jak z narkotykami.

Żyletka kilkakrotnie spotkała się z moją dłonią, lecz nadal było mi mało. Chciałam ciągle więcej i więcej. W pewnym momencie moja dłoń zbyt mocno przycisnęła żyletkę przy cięciu kolejnej rany. Na początku myślałam, że to nic takiego, ale już po krótkiej chwili zrobiło mi się potwornie słabo i gdybym właśnie nie siedziała to pewnie bym już upadła. W uszach zaczęło mi szumieć, a przed oczami zrobiło mi się ciemno. To takie zabawne. Jeszcze kiedyś bałabym się stanu w której jestem, a tym czasem nic nie czuje. Może wreszcie będę wolna...

No bo w końcu pojęcie "śmierć" jest bardzo rozbudowane. Nie martwię się co dalej ze mną będzie, przecież świat stworzył Bóg, a on jest dobry. Nie sądzę by pozwolił mi trafić to miejsca w którym będę cierpieć. Wierzę w dobre zakończenia i mam nadzieję, że wreszcie będę mogła odejść z tego świata. Nie chce tu już być. Mam dość. Teraz osoby, które wyrządziły mi tyle złego, mogą się cieszyć. Na reszcie się mnie pozbyły. Żegnajcie.
_____________________________________
No to się podziało, nie? Mam nadzieję, że mnie za to nie zabijecie :) ♥
Ps. Przepraszam, że taki króciutki, ale nie mogłam się doczekać kiedyś wreszcie go opublikuję.
Ps2. Przypominam o zagłosowaniu w ankietach! :))

6 komentarzy:

  1. Szkoda że taki krótki. Czekam na nexta z niecierpliwością i błagam nie uśmiercaj Anny. Czytam tego bloga od początku i myślę że gdybyś uśmierciła Anne to by było pewnie przykre dla wielu osób. Bardzo polubiłam ją. Więc weny życzę i posz błagam Cię dalej takie świetne blogi <3 :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny! Tylko szkoda że taki krotki. Kiedy mniej więcej ma być następny? Czekam z niecierpliwością na nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Nextaa chceeee
    zapraszam do siebie
    http://aniol-stroz-by-blackangel.blogspot.com/2015/08/prolog.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział... przeczytałam wszystkie pozostałe rozdziały dziś rano... bardzo podoba mi się twój styl pisania... piszesz to tak jak byś to ty tego wszystkiego doświadczyła co Anne... czekam z niecierpliwością na next'a... ^^

    Pozdrawiam ♡♡

    ~ Mrs. Tomlinson... ❤

    OdpowiedzUsuń

Komentarze bardzo motywują :))