Ostatnie dni spędziłam dość.. samotnie. Bez Claudii to już nie to samo, z resztą Nialla też ciągle nie ma. Praktycznie całe dnie siedzę sama rozmyślając o tym, "co by było gdyby". Nigdy tego nie robiłam, ale czuje, że ze mną jest coraz gorzej. W mojej głowie coraz częściej pojawiają się wspomnienia z przeszłości, a dokładniej wtedy gdy miałam bulimię oraz umysłowe załamanie. To wtedy pierwszy raz sięgnęłam po żyletkę i choć teraz ta opcja wydaje się absurdalna, to boję się, że w bliskiej przyszłości to będzie "jedyne wyjście".
Dni szkolne mijały okropnie powoli, w sumie co się dziwić gdy nawet nie mam z kim porozmawiać dłużej niż 5 minut. Nawet Niall'a co chwilę nie ma w domu. Wychodzi tłumacząc się sprawami gangu. Z tego wszystkiego całe dnie spędzam samotnie, jedyne co robię po za szkołą to oglądanie filmów na laptopie, ewentualnie jakieś seriale.
- Hej, jak tam? - Spytał nagle Niall wchodząc do kuchni.
- Cześć. - Odparłam z niechcenia. Tej nocy nie zmrużyłam oczu nawet na chwilę.
- Coś ty taka nie w humorze?
- A nic.. nie wyspałam się po prostu. - Powiedziałam znudzonym głosem.
- Do dobra. Powiedzmy, że ci wierzę. - Mruknął do mnie jednym okiem co wyglądało mega uroczo.
Czasami normalnie nienawidzę go za to, że to właśnie on odziedziczył urodę.
- Dziś też gdzieś wychodzisz? - Spytałam z nadzieją, że zaprzeczy.
- Dziś nie, ale... muszę wyjechać na trzy dni. - Dokończył patrząc na moją reakcje. Nie wiem co powiedzieć. Już myślałam, że choć na chwilę nie będę sama. Przecież ja umrę z nudów..
- Musisz jechać..? - Spytałam cichutkim głosem.
- Niestety. - Odparł tylko, spuszczając wzrok ze mnie. Nie wiem czemu, ale mam wrażenie jakby coś ukrywał.
- Dlaczego?
- Anne, to dla twojego bezpieczeństwa. - Powiedział, a ja się lekko spięłam.
- Kiedy? - Byłam w szoku, nie byłam w stanie nawet złożyć normalnego zdania.
- Jutro rano. - Powiedział wstając od stołu i wychodząc do salonu, gdzie włączył telewizor na jakimś meczu.
- Co? - Spytałam zszokowana. - Kiedy zamierzałeś mi o tym powiedzieć? - Byłam wkurzona, jakby się nie zapytała o jego plany, to sam pewnie w ogóle by mi o tym nie powiedział.
- Przestań robić aferę. Przecież i tak miałem ci to powiedzieć.
- Oh dzięki, wiesz. Wspaniały z ciebie brat. - Bąknęłam w jego stronę i napiłam się swojej kawy, którewj jak dotąd nawet jeszcze nie tknęłam.
- Wiem, aniołku. - Parsknął śmiechem na moją opinię.
- Gdzie jedziesz?
- Nim mniej wiesz, tym lepiej.
- Lepiej dla kogo?
- Dla moich wrogów. - Powiedział tak, że ledwie go usłyszałam.
- Czy mo..oni mogą mi coś zrobić? - Wydukałam wreszcie przestraszona.
Niall nie odpowiedział na moje pytanie., Może go nie słyszał, a może nie chciał słyszeć. Nie miałam już siły, aby powtarzać pytanie.. a może nie chciałam znać na nie odpowiedzi, sama już nie wiem.
Eh jestem strasznie ciekawa jaki jest powód wyjazdu Niall'a, ale wiem też, że mi tego nie powie. To strasznie frustrujące. Mam tylko nadzieję, że to nic poważnego i wszystko z nim będzie okej...
Następny dzień
- Zamykaj dobrze wszystkie drzwi wejściowe! Nie wychodź późnymi wieczorami i nie nawal się, plis. - Krzyczał mój brat, który jak zwykle biegał po całym domu w poszukiwaniu swoich rzeczy. Czasami traktuje mnie jak cholerne dziecko.
- Wiem. - Odbąknęłam na tyle głośno by usłyszał.
- Anne, ja mówię serio. - Nagle pojawił się przede mną z pouczającą postawą.
- Jejku, traktujesz mnie małe dziecko. Wyobraź sobie, że jestem już prawie pełnoletnia.
- Prawie. - Powtórzył cytując słowo z mojej wypowiedzi. - A nawet gdybyś miałam już te 18 lat, to nie zmienia faktu, że chce żebyś była bezpieczna. - Powiedział srogo. Westchnęłam zrezygnowana.
Niall przytulił mnie głaszcząc po włosach.
- Wiesz, że cię kocham aniołku?
- Wiem, Niall. - Odpowiedziałam zerkając na niego.- Też cię kocham.
Trwaliśmy tak jeszcze kilka sekund, gdy brat powoli się odsunął.
- Dobra, spadam. Chłopaki zaraz będą drzeć jape jak zawsze. - I znów wrócił stary Niall.
- Jak to jest, że ty możesz tak się wyrażać, a ja nie? - Spytałam rozbawiona.
- Bo ty, moja droga, jesteś kobietą, a kobietą nie wypada tak się odzywać. - Powiedział pouczająco, ale po chwili spojrzał na mnie i się poprawił. - Sorki, dziewczyną. - Mrugnął do mnie prowokująco. - Przynajmniej taką mam nadzieję. - Zaśmiał się głośno ze swojego tekstu.
- Fajnie tak śmiać się ze mnie? - Spytałam udając oburzoną.
- No weź, Anne.- Powiedział przeciągając znacząco środkowe słowo i przytulając mnie od tył.
- Dobra muszę serio spadać. Trzymaj się, siostra. - Powiedział i zarzucił czarny plecak na plecy.
- Wracaj szybko. - Westchnęłam cicho na myśl o kolejnych samotnych dniach.
- Jasne. - Powiedział otwierając wejściowe drzwi. - A i Anne. - Zwrócił moją uwagę przez co podeszłam bliżej z pytającym spojrzeniem. - Nie chcę jeszcze zostać wujkiem. - Znów mrugnął do mnie i zaśmiał się głośno.
- Weź lepiej idź już. - Też się zaśmiałam wyganiając go z domu. W końcu Niall sobie poszedł, a ja znowu zostałam sama. Chciałabym pogodzić się z Claudią, ale niestety nie ma na to żadnych szans.
Zamknęłam drzwi wejściowe na klucz, tak samo jak i tylne wejście. Lepiej być przesądnym, niż nierozważnym.
Cały dzisiejszy dzień, jakim jest niedziela leżałam przed telewizorem i właściwie nic innego nie robiłam. Gdy tylko wstałam, aby choć się napić czy załatwić czułam jak każda cześć mojego ciała jest zdrętwiała od siedzenia bez jakiegokolwiek ruchu. Pod tak długim nic nie robieniu trochę zgłodniałam, więc poszłam w stronę kuchni zerkając do lodówki. Miałam ochotę na zwykłe płatki z mlekiem, ale jak się okazało nawet tak proste zachcianki nie były prawdopodobne. Czemu? Bo Niall jak zwykle zużył całe mleko. Tak, więc muszę iść do sklepu. Spojrzałam na zegarek.
21:45.
Mam 15 min żeby zdążyć do sklepu, bo inaczej mi go zamkną.Szybko pobiegłam do swojego pokoju, aby przebrać się w wyjściowe ubrania, po czym wziąwszy pieniądze wybiegłam z domu. Sklep nie znajdował się bardzo daleko, ale jednak kawałek musiałam dojść. Po ok 6 minutach szybkiego marszu doszłam tam gdzie chciałam. Idealnie zdążyłam z zakupem brakującego przedmiotu i z mlekiem w torebce udałam się z powrotem do domu. Szlam powolnym krokiem, podziwiając otaczający mnie krajobraz. Uwielbiam spacery nocą, wtedy wszystko wydaje się takie bardziej nierealne. Nikt nie zwraca na mnie uwagi, ponieważ nikt nawet nie mnie nie dostrzega w tych ciemnościach. Mogę odizolować się na chwilę od świata i pobyć sama, lecz tym razem w tym dobrym znaczeniu. Świerze, chłodne powietrze koiło moje nozdrza i dawało całemu ciału orzeźwienie, jakiego w tej chwili było mi trzeba. Niestety jak zawsze wszystko co dobre, szybko się kończy.
Nagle mój spokojny spacer przerwał widok osoby, której szczerze nigdy nie chciałam już więcej zobaczyć. Przede mną stał Luke we własnej osobie. Patrzył na mnie dziwnym spojrzeniem, nie chciałam go tutaj widzieć. Nie chciałam go już
nigdy widzieć. Postanowiłam, że nie będę zwracać na niego uwagi i po prostu wyminę go. Gdy tylko byłam z nim na równi gwałtownie chwycił mnie za nadgarstki i popchnął na równoległą ścianę. Przez ten niespodziewany ruch ledwo co byłam w stanie utrzymać równowagę.
- Stęskniłaś się? - Spytał patrząc na mnie od góry. Głupi wzrost...
- Czego chcesz? - Wysyczałam przez zaciśnięte zęby. Ucisk był dość silny przez co czułam ból w plecach oraz nadgarstkach, które nadal kurczowo trzymał. Luke od zawsze lubił pokazywać swoją siłę oraz władzę nad kimś.
- Nadal tak samo pyskata jak kiedyś. - Stwierdził patrząc na moje ciało, przez co poczułam wstręt. - Wciąż dziewica?
Na jego pytanie wytrzeszczyłam oczy. Co? Jak śmie mnie pytać o takie rzeczy.
- Wal się. - Odparłam na jego pytanie i chciałam stamtąd uciec, lecz nie miałam jak.
- Oh Anne. Brakowało mi tego twojego niewyparzonego języka.
- Czego ty kurwa chcesz? - Zadałam ponownie pytanie z przed chwili. Niech on się ode mnie odczepi, proszę...
- Ciebie.
- Pieprz się, Hemmings.
- Będę. Z tobą kochanie.
Na jego słowa poczułam jak cała się robię czerwona. Nie wiem dokładnie czy ze wstydu czy złości, bo aktualnie obydwie te emocje buzowały we mnie.
- Jak się śmiesz!? Kurwa nie rozumiesz, że nie chce cię znać! W moich oczach jesteś nikim. - Powiedziałam z jadem w głosie oraz łzami w oczach. Miałam już tego dość, aktualnie marzyłam tylko o tym by się nie użalać przed nim i spokojnie wrócić do domu, gdzie jestem bezpieczna. Najgorsze jest to, że Niall mnie ostrzegał, a ja już w pierwszy dzień jego wyjazdu zawiodłam go. Jak zawsze, Anne. Jak
zawsze.
- Hm ciekawe. - Udał zamyślenie, po czym kontynuował. - A no tak, teraz jesteś dziwką Liama.
Na dźwięk jego imienia cała się spięłam, o nim również nie chciałam więcej słyszeć... - No co słonko? Prawda jest gorzka, nieprawdaż? - Zaśmiał się pod nosem patrząc na mnie.
- Nie jestem dziwką. - Fuknęłam oburzona.
- Dla mnie zawsze będziesz szmatą.
Nie wiem czemu ale choć jego słowa są dla mnie nic nie warte, to poczułam lekkie ukłucie w sercu.
- A ty dla mnie frajerem, dupkiem, skurwysynem, męską dziwką.. - Wymieniałabym dalej, gdyby mi nie przerwał.
- Jesteś żałosna. - Popatrzył na mnie z kpiną.
- Nie bardziej, niż ty.
Widać było, że Luke stara się opanować żeby mi nic nie zrobić, ale wychodziło mu to coraz gorzej.
- Możesz mnie puścić? - Spytałam dość grzecznie jak na mnie. Nie chce większych kłopotów i tak jestem już na skraju załamania... jak kiedyś.
- Mogę.. - Powiedział beznamiętnie. - Ale nie muszę. - Dokończył z chamskim uśmieszkiem. Mam już go cholernie dosyć!
- Luke, proszę. Puść mnie. - Nie miałam już siły by się z nim spinać. Chciałam tylko, żeby dał mi spokój.
- Jesteś słaba. - Stwierdził nagle. Doskonale zdawałam sobie z tego sprawę, jednakże nie chciałam dopuścić tego do świadomości.
- Wiem. - Szepnęłam tak, że ledwo mógł mnie usłyszeć.
- Staczasz się. - Kolejny cios. - Gdzie twoja silna wola? Zapał? Niezależność? Buntownicza dusza? - Wymieniał, a ja czułam, że pierwszy raz w życiu ma racje. Już nie jestem tamtą dziewczyną.
- Luke, ja to wiem. - Westchnęłam ze łzami w oczach.
- Tamta Anne, nigdy by nie ryczała. Nawet na łożu śmierci zachowałaby kamienną twarz.
- Zostaw mnie w spokoju. - Wreszcie wzięłam się w garść i w chwili jego nieuwagi uwolniłam się z tego cholernego ucisku. Odwróciłam się do niego pytałem i już miałam biec gdy usłyszałam za sobą jego głos.
- W moich oczach i tak pozostaniesz dziwką Payne'a.
Po tych słowach nie mogłam już zapanować nawet nad głupim oddechem. Rzuciłam się w bieg prosto w domu. Gdy tylko dotarłam do celu zamknęłam się w swoim pokoju i nie wychodziłam z niego ani na chwilę. Położyłam się na pościelonym łóżku i zamknęłam oczy oddając się zupełnie moim uczuciom. Mój żałosny płacz roznosił się niemal po całym domu, ale nie przejmowałam się tym. Przecież i tak jestem sama.
I zawsze będziesz.
Nawet mój wewnętrzny głos mną pomiata. Mam tego już naprawdę dosyć. Nie wiem jak długo jeszcze wytrzymam w takim stanie. Wszystko się wali mi na głowę, dosłownie wszystko. Gdy tylko myślę, że gorzej już być nie może - los chce mi udowodnić, że nigdy nie mam racji. Czasem tracę już nadzieję, że kiedyś będzie dobrze...