wtorek, 19 maja 2015

#12 Spacer.

        Zbliżała się już godzina 20, a na zewnątrz panował mrok. Głowa cały czas mnie bolała...przydałby mi się krótki spacer. Aktualnie siedziałam na parapecie w "swoim" pokoju i wdychałam świeże powietrze. Nagle wpadłam na pomysł, więc ostrożnie zeszłam z mojego siedliska i udałam się w poszukiwaniu Liama.
- Liam? Liam! - Wołałam go z nadzieją, że odpowie wreszcie. Nie chciałam wchodzić do pokoi, ponieważ mogłam za to oberwać. Po krótkiej chwili z sąsiedniego pomieszczenia wyszedł chłopak.
- Co jest? - Spytał gdy mnie zobaczył.
- Bo ja mam prośbę... - Spojrzałam na jego duże oczy, po czym kontynuowałam. - Poszlibyśmy na spacer? Do małego parku tuż obok domu. - Zaproponowałam, a Liam zrobił zniesmaczoną minę. - Prooszę. - Nudziłam jak małe dziecko.
- No dobra. - Powiedział w końcu spuszczając wzrok.- Ale będziesz mi winna przysługę. - Dodał, a mnie wmurowało. Payne chyba dostrzegł mój niepokój, bo kontynuował. - Spokojnie, skarbie. Nie zgwałcę cię. - Powiedział uśmiechając się. No nie byłabym tego taka pewna. Liam jest do wszystkiego zdolny i tego się właśnie obawiam.
- Na prawdę, Anne. Gdybym chciał cię przelecieć, to myślisz, że potrzebowałbym twojej zgody?- Zakpił wyraźnie. - Zrobiłbym to nawet tu i teraz. - Dokończył, a mnie trochę obrzydziło to. Pomimo tego wszystkiego co Liam mi... wyznał, jedno pytanie mnie gnębiło.
- Dlaczego? Dlaczego nie zrobisz tego tu i teraz? - Chłopak spojrzał na mnie zdezorientowany, ale ta niepewność szybko minęła.
- Ponieważ cię szanuje. Powiedział, a mnie znów wmurowało, tylko że tym razem ze zdziwienia i może nawet wkurzenia. Po tym wszystkim jak mnie upokarzał, bił czy wyzywał ma czelność mówić, że ma do mnie szacunek?

 Psychiatryk czeka, panie Payne. 

- Poczekam na ciebie, aż będziesz gotowa i sama będziesz chciała. - Wyznał śmiertelnie poważny.
- Nie wiem czy to kiedyś nastąpi. - Wymknęło mi się. Spojrzałam na niego ciekawa reakcji, ale nic nie zrobił. Nawet mogłabym powiedzieć, że posmutniał? Nie rozumiem dlaczego uważał, że z własnej woli prześpię się z moim porywaczem i do tego stracę dziewictwo. Nie byłam z tych dziewczyn, które marzyły o "pierwszym razie" wśród świec i róż, ale z przestępcą też nie chciałam stracić czegoś tak.. ważnego.
- Idziemy na ten spacer? - Spytałam wreszcie. Chce wrócić w końcu do domu, do Nialla, do szkoły nawet chciałabym wrócić. Brakuje mi rozgadanej Claudii i wkurzających nauczycieli. Chce po prostu normalne życie, na ile to przynajmniej możliwe.
- Tak chodźmy. - Odparł bez przekonania i ruszył w stronę drzwi. Przed wyjściem chwycił swoją skórzaną kurtkę i sweterek, który nie wiem skąd wyczasnął, podobnie jak ubrania dla mnie.
- Nie chce żebyś była chora. - Powiedział ubierając mi sweterek. Ah jaki dżentelmen. Gdy tylko upuściliśmy dom Liama, chłopak objął mnie ramieniem i poprowadził w stronę małego lasku.Wieczorem bardzo ładnie to wszystko wyglądało. Zupełnie inaczej niż w blasku słońca. Lekki, mroźny wiaterek powitał moje ciało przez co słabo zadrżałam. Na szczęście Liam tego nie zauważył.
- Usiądziemy? - Zaproponowałam gdy zbliżaliśmy się do ławki.
- Jasne.
- Ale tu ładnie. - Skomentowałam otaczający nas krajobraz.
- To prawda, choć widziałem lepsze miejsca. - Podsunął zamyślony. - Mogę cię kiedyś w nie zabrać. - Dodał po chwili. Uśmiechnęłam się na jego słowa.
- To miłe. - Powiedziałam nagle, nawet nie wiem czemu.
- Wiele mogę zrobić dla ciebie. - Wyznał patrząc w moje oczy. Nie wiem czy to miało jakieś drugie dno, ale to przyjemne słowa dla moich uszu. To dziwne, raz Liam potrafi być miły, troskliwy, uprzejmy ; a raz jest kompletnym frajerem, agresywny, bipolarny.
Chyba nigdy go nie zrozumiem. 
- Rozprostuje nogi. - Oznajmiłam powoli wstajać i uważnie obserwując reakcję Liama.
- Okej. - Chodziłam chwile w jedną i drugą stronę, co było dosyć wkurzające, aż w końcu wyczułam dobry moment i jak piorun rzuciłam się w  ucieczkę. Nie wiedziałam gdzie jestem dlatego biegłam na oślep. Byleby uwolnić się od niego. Nim Liam zorientował się co się stało, byłam już kawałek od niego. Biegłam tzw. zygzakiem, między drzewami aby szybciej go zgubić, ale on nie przegrywał. Mogłam się tego spodziewać. Już powoli brakowało mi sił i zaczęłam stopniowo zwalniać. W tym momencie przeklinałam moją słabą kondycje. Gdy wiedziałam, że nie dam rady już dalej biec schowałam się za konarem dużego drzewa. Niestety kroki Payne nadal nie ustawały, a nawet coraz to głośniej je słyszałam. Serce biło mi jak jeszcze nigdy.
- Anne wyjdź. Przecież cię widzę. - Nagle usłyszałam jego głos gdzieś bardzo blisko. Nie czekając na nic wstałam i znów chciałam uciec, lecz zostałam popchnięta w skutek czego wylądowałam na brudnej ziemi.
- Co ty sobie kurwa wyobrażasz!? - Warknął na mnie wściekły.

No właśnie. Co ja sobie myślałam. 

Szybko wstałam i już miałam coś powiedzieć w swojej obronie, ale nie pozwolił mi.
- Oh zamknij się mała suko. - Przyznam szczerze. Przeraziłam się nie na niby.

3 komentarze:

  1. Super rozdział. Uuuuu Ana będzie miała przerąbane czekam na next :3

    OdpowiedzUsuń
  2. ale zarombiste .... <3. Przez cb zarwalam noc na czytanie od poczatku xd ale nie żałuje :-) :-) masz talent i czekam na kolejne czesci ... zycze duzo pomyslow %%%

    *Natalia*

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajefajnie :) To się wrobiła ;/ ;D Alissa

    OdpowiedzUsuń

Komentarze bardzo motywują :))